Zwariowany świat komórki, czyli powrót koszmarów z PRL

Spread the love

Mam wrażenie, że jeśli idzie o dbanie o klienta, to dziś w Polsce sprzedawcy, usługodawcy itp. ciągle zachowują się jak niemiła sklepowa z PRL, która mając mięso na składzie była panem życia i śmierci bandy szaraczków z kartkami na owe mięso w garściach lub w podniszczonych i chudych portfelach.

Nie znam się na reklamie, nie znam się na administracji, zarządzaniu i wielu innych rzeczach. Mój ojciec dodałby jeszcze „na serze się nie znam”. To było jego dyżurne zdanie, po tym, jak mama zrobiła mu kiedyś aferę, że kupił nie taki ser żółty, jaki chciała. W każdym razie na wielu rzeczach się nie znam i w zasadzie dobrze mi z tym. Nie muszę być alfą i omegą. Znam się natomiast na… sobie i swoich własnych potrzebach. Jedną z nich jest sprawne biuro, czyli miejsce do tworzenia, pisania, prowadzenia swoich, być może z punktu widzenia finansów kulawych, ale z punktu widzenia moich potrzeb intelektualnych ważnych, bo humanistycznych biznesów. Warunkiem posiadania sprawnego biura jest sprawny telefon. Od kilku dni jestem w tak zwanym telefonicznym zawieszeniu, bowiem mój aparat komórkowy od dawna odmawia posłuszeństwa. Ostatnie dni, kiedy zapewne zorientował się, że pójdzie już w odstawkę, zbiesił się do tego stopnia, że przed każdym wykonaniem kolejnego połączenia muszę go włączać i wyłączać z powrotem, chyba, że dzwonię na numer, na który dzwoniłam przed chwilą. Wtedy mogę użyć po prostu słuchawki bluetooth i na niej nacisnąwszy dwukrotnie jedyny klawisz, wywołać ostatnie połączenie, czyli po angielsku „redial”. Ten telefon, z którym się rozstaję to Nokia C6. Nokii używałam właściwie od 10 lat. Po Alcatelu i Ericsonie przesiadłam się na Nokię i wydawało mi się, że to najwygodniejszy telefon świata. Przenosiłam grzecznie numery telefonów z jednego modelu do drugiego i tak latami. Każdy kolejny aparat był rzecz jasna bardziej zaawansowany od poprzedniego. Aż nastąpił jakiś potworny krach w Nokii. Przestali dbać o markę? Nie wiem. Nie znam się. Wiem, że zaczęłam narzekać, bo ich telefony przestały odpowiadać moim potrzebom. Telefon, z którym mam przyjemność przez ostatnie lata się „męczyć” jest jakimś koszmarem. Teoretycznie ma wiele możliwości, praktycznie bez przerwy się zawiesza, nie działa itd. Zaczął być „do bani” już w momencie kupna, bo od razu był w serwisie, gdzie wytłumaczono mi, że jak coś nie działa trzeba wyjmować z niego wszystkie karty. Potem było jeszcze gorzej. Niemniej jednak odczekałam dwa lata i przedłużywszy przez telefon umowę zamówiłam nowy aparat telefoniczny. Nie wiem, czy dokonałam dobrego wyboru, gdyż… nowy telefon mam i skorzystać z niego nie mogę. Dlaczego? Ano odpowiedzią niech będzie mój list do firmy Play, czyli mojego operatora komórkowego.

Szanowni Państwo,

Chciałam zareklamować Państwa usługi, ponieważ podchodzą Państwo nieprofesjonalnie do klienta i narazili mnie Państwo na stratę czasu.
W dniu 18 stycznia b.r. przez infolinię przedłużyłam umowę z państwem o 2 lata zamawiając w promocji telefon Samsung Galaxy S III.

  1. We wtorek zadzwoniłam do Państwa z prośbą o podanie mi nr listu przewozowego w UPS, bo chciałabym skontaktować się z kurierem. Czekanie cały dzień na niego paraliżuje mi pracę. Dwukrotnie Państwo obiecywali, że numer listu przyślą mi SMS-em. Numeru jednak nie otrzymałam. Za pierwszym razem mila pani konsultantka nie omieszkała na zakończenie rozmowy poprosić o wystawienie noty za swoja pomoc. Wystawiłam najwyższa, a SMS przyszedł po 5 godzinach, kiedy już dawno telefon miałam w ręku. Podobnie było zresztą z SMS’em od drugiej konsultantki, której już na wszelki wypadek nie wystawiałam żadnej noty. 
  2. Teraz sprawa samego telefonu. Gdy go zamawiałam NIKT nie powiedział mi, że jest to telefon na inną kartę SIM, a konkretnie na microSIM. Efekt jest taki, że telefon otrzymałam i nie mogę z niego skorzystać. 
  3. Zadzwoniłam do Państwa na infolinię z pytaniem, co mam w takiej sytuacji zrobić. Powiedziałam, że otrzymałam telefon kurierem i okazało się, że jest on na inną kartę SIM. Uprzejma pani na infolinii powiedziała mi, że mam jechać do punktu Play po nową kartę. Miałam inne plany, ale pojechałam do państwa punktu w Promenadzie w Warszawie na ul. Ostrobramskiej. Tam konsultantka powiedziała mi, że… nie mogę dostać nowej karty SIM, gdyż aktualizacja statusu przedłużanej umowy trwa i karty nie można mi wydać. Wysłała do punktu iSpot, bym przycięła sobie kartę. Tam powiedziano mi, że mi to zrobią, ale za 20 złotych i gwarancji, że karta będzie działać – nie dają. Zadzwoniłam do Państwa powtórnie z pytaniem, co mam zrobić z tym fantem. Mam nowy telefon na inną kartę SIM niż karta, którą mam. Konsultant powiedział mi to samo, co poprzednia konsultantka, że mam jechać do punktu Play po odbiór nowej karty. Powtórzyłam mu, co się stało, a wtedy dowiedziałam się, że powinnam poczekać 24 godziny od odebrania aparatu na odbiór nowej karty.

Pytania mam takie:

  1. Czy nie uważają Państwo, że przy zamawianiu nowego aparatu telefonicznego powinien klient być informowany, że jest on na inną kartę SIM? Zwłaszcza, że mają państwo w systemie informację, kiedy brałam poprzedni telefon i jakiej był marki.
  2. Dlaczego dwaj konsultanci odsyłają mnie do salonu po nową kartę SIM, skoro mogę ją odebrać dopiero po 24 godzinach od wydania telefonu? Czy konsultant nie powinien mi od razu o tym powiedzieć? Bym nie musiała jeździć dwa razy?
  3. Dlaczego telefon nie jest słany od razu z nową kartą?
  4. Dlaczego w punkcie Play nie ma możliwości przycinania karty? Dlaczego konsultantka odsyła mnie do iSpot? (Poradziła też skorzystanie z konkurencji, czyli przycinarki w T-mobile.)
  5. A na koniec proszę sprawdzić, czemu SMSy od Państwa dochodzą po tak długim czasie.

Proszę też o dopowiedź, jak Państwo zrekompensują mi to, że przy podpisywaniu nowej umowy wymiana aparatu telefonicznego trwa u mnie dwa dni. Przecież można tego było uniknąć mówiąc na samym początku o tym, że nowy aparat obsługuje kartę microSIM i wysłać mi od razu taką kartę.

No i tak tylko retorycznie spytam się: Jak tu być spokojnym? Miałam dziś nucić na melodię „Ta ostatnia niedziela” piosenkę o Noki.

Teraz nie pora szukać wymówek
Fakt, ze skończyło się
Dziś przyszedł inny i lepszy
I mniej niezawodny
Do śmieci więc wyrzucę cię!

Ta ostatnia ma Nokia
Dzisiaj się rozstaniemy
Dzisiaj się rozejdziemy
Na wieczny czas.

Tymczasem nadal muszę korzystać z aparatu, który co chwila się zawiesza. Na dodatek jestem zła jak osa i właściwie nie bardzo już nadaję się do pracy.

Mam poza tym po raz kolejny nieodparte wrażenie, że operatorzy telefonii komórkowej (a także inni usługodawcy) bardziej dbają o nowego klienta niż o utrzymanie starego. Pewnie, dlatego ludzie ciągle z numerami gdzieś migrują. Ja już też raz wyemigrowałam. I zastanawiam się, czy ponownie tego nie zrobić. Bo w końcu skoro płacę, to chyba mam prawo wymagać. Ale z drugiej strony, czy od usługodawców o PRL-owskiej mentalności mogę czegoś wymagać?

PS Czy to naprawdę przytrafia się tylko mnie?

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...